2018/09/24

[21] Kronika (17.09 - 23.09)

W ubiegłym tygodniu do katalogu dołączyło nowe opowiadanie. Zachęcam do zapoznania się z fan fiction Nazywam się Eva Molly Wei.
Tymczasem, bez zbędnego przedłużania, przejdźmy już do nowości.

autor: Rolaka
Rozdział 5
— Duszo — odezwał się głos zza lady. Nie należał do baristy. Był niski, lekko chropowaty jakby od zmęczenia. — Duszo — powtórzył wołanie.
Zbliżyła się, wychylając się ostrożnie z nad blatu. Para bladych ślepi powitała ją chłodnym, mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Stworzenie, które wyglądem przypominało trochę człowieka, zacharczało, wypluwając flegmę na podłogę — od razu wytarł ją barista. Wystawiło wysuszoną rękę przed siebie, palcem, na którym skóra trzymała się na kościach ostatkiem sił, wskazując na Kornelię.
— Odejdź — nakazał ostrym tonem, wyrywając sobie dwa siwe włosy.
Skulił się w nędzny kłębek, zamykając wąskie usta w cienką linijkę, wokół której zebrały się czarne brodawki. Stworzenie zacharczało, a Kornelia dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że to starzec, prawdziwy człowiek u kresu swoich sił… Dlaczego nie umiera?, spytała, odchodząc od mężczyzny.
autor: Vaderdra
Rozdział dwudziesty trzeci: Nauka poznania
Narissa powróciła trochę ponad tydzień po przybyciu Emnesii i Hadresa. Pewnej nocy rżenie koni i stukot licznych kopyt wyrwały dziewczynę ze snu. Gdy wyjrzała przez okno, zauważyła przed domem liczną grupę ludzi. Niektórzy zsiadali ze swych wierzchowców, inni nadal pozostawali w siodle, dyskutując o czymś ze sobą nawzajem. Pośród tłumu dało się dostrzec Rikkę i Gorstena, którzy jako jedyni nie nosili podróżnych ubrań. Stali przed wysoką postacią, pochylając się ku niej w cichej rozmowie
autor: Klaudia99
Rozdział 73
Pchnęłam stojący w przejściu lekko zdezelowany wózek inwalidzki, podążając naprzód korytarzem. W międzyczasie William odnalazł kontakt i zapalił światła, które oświetliły panujący tu rozgardiasz chłodnym, wręcz chirurgicznym blaskiem.
– Nikogo nie wyczuwam – szepnął Will, idąc zaledwie pół kroku za mną.
Skinęłam głową. Miałam dokładnie tak samo, jak on – powietrze przesiąknięte było typowo lekarskim zapachem podszytym nieco wonią wilgoci i starości, ale jednocześnie nie byłam w stanie wyłapać niczyjej obecności. Byłam więcej niż pewna, że tego dnia nikt z personelu nawet nie schodził do podziemi.
– Kostnica – oznajmił William, zaglądając do jednego z pomieszczeń przez umieszczone w drzwiach okrągłe okienko. – Chcesz się rozejrzeć?
Nie udało mi się ukryć dreszczu, który przeszył moje ciało na samą myśl o trupach, które mogły być tam przechowywane.
– Może w drodze powrotnej – zadecydowałam ostatecznie, nie chcąc wyjść na ostatniego boidudka.
autor: Rolaka
W pogoni za domem
Bale położył obie ręce na kierownicy, przekręcając papierosa w ustach. Zaciągnął się i buchnął dymem przez szparę między zębami. Na samo wspomnienie o ostatniej misji, aż uśmiechnął się szaleńczo. Dobra akcja, dobra zapłata i dobra podwyżka — wszystko, czego oczekiwał i wszystko, co dostał w zamian za zabicie jednego potwora. Choć nienawidził swojej roboty, ten jeden raz zamarzyło mu się wyznać jej szczerą miłość. Liczył, że i tym razem mu się poszczęści.
autor: Nessa
Rozdział 4
Jakie to ma znaczenie? Znasz go pięć minut! Po prostu myśl o sobie!
Coś ścisnęło mnie w gardle. Nie chciałam zachowywać się jak egoistka, zwłaszcza że niezależnie od wszystkiego mi pomógł, ale z drugiej strony…
– W porządku.
Uniósł brwi, jakby zaskoczony tym, że tak po prostu się zgodziłam, zamiast zacząć się sprzeczać. Przynajmniej nie skomentował tego nawet słowem, w zamian od razu ruszając w kierunku, który wskazał mnie.
– A tak swoją drogą – rzucił na odchodne – to jestem Ryan.
autor: Nessa
Rozdział 71
– Uważaj tam – upomniał ją natychmiast Carlos. – Nie podoba mi się, że jest tam tak spokojnie. Wydaje mi się, że…
Cokolwiek jeszcze miał jej do powiedzenia, nie usłyszała reszty jego słów. Gdzieś za plecami usłyszała melodyjny, kobiety śmiech.
Zanim zdążyła choćby się odwrócić, czyjeś dłonie zdecydowanym ruchem zepchnęły ją w dół schodów.

Lost in the Time
autor: Nessa
Rozdział 114
– Ja… Chyba przeszkadzam – usłyszała za plecami niepewny, nieco senny głos. Kiedy się obejrzała, przekonała się, że dotychczas podążający za nią chłopak, mrugał nieprzytomnie, wyraźnie zaskoczony miejsce, w którym się znalazł. – Przepraszam. Ja nie…
– Po prostu sobie idź – ponaglił Sage.
Śmiertelnik nawet się nie zawahał. Dosłownie uciekł, chwilę później znikając w tłumie.
Isobel warknęła, w następnej sekundzie bezceremonialnie skacząc przed siebie. Tym razem miała już tego dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz