Zadziwiające jak szybko płynie czas. Mamy połowę października, moi drodzy. Nie mam pojęcia, kiedy to zleciało.
Tym razem – bez zbędnego przedłużania – zapraszam na cotygodniowe nowości. Aż miło widzieć tyle nowych zgłoszeń. ;)
autor: Adna
Rozdział szesnasty
Gapiłam się na niego z otwartymi ustami, analizując usłyszane słowa. I jedyne, do czego doszłam, to fakt, że z każdą kolejną sekundą czułam się mocniej zdezorientowana.
– Nie mam pojęcia, kim jesteś – odparłam po dłuższej chwili.
– Wybacz, nie przedstawiłem się. – Mężczyzna zrobił zbolałą minę, po czym wstał, wyprostował się i wyciągnął dłoń w moją stronę. – Ashanttel, demon szóstego stopnia.
autor: Klaudia99


Rozdział 74
Dłoń lekko drżała mi na trzonku sztyletu, ale mimo wszystko nie odpuszczałam. Tak mocno zacisnęłam na nim palce, że aż pobielały mi knykcie. Dodatkowo przekręciłam ostrze o trzysta sześćdziesiąt stopni w jego ciele, udając obojętną na pełne cierpienia wrzaski.
– Wiesz, jak karze się zwykłych dezerterów? Wygnaniem – odpowiedziałam za niego, wiedząc, że on nie byłby w stanie. – Ale ty, mój drogi, nie dopuściłeś się zwykłej zdrady. Ty złamałeś mi serce – wyszeptałam, brzmiąc przy tym jeszcze bardziej melodramatycznie, niż chciałam. – Gdybyś od razu się przyznał do współpracy z Alison, możliwe, że darowałabym ci życie...
autor: Emily
Prolog
Wysiadłam z pociągu stając na peronie a moje ciało owiał chłodny wiatr. Koniec sierpnia. Dni są jeszcze ciepłe i słoneczne, ale wieczory są już chłodne. Chwilę stałam, przyglądając się starym budynkom przed sobą. Wickenburg. Mała miejscowość w stanie Arizona, oddalone o godzinę jazdy od Phoenix i o sześć od Los Angeles w Kalifornii. Tu wylądowałam, po latach ucieczki. Tym razem czuję że się uda. Musi. Bo jestem sama i jeśli pójdzie coś nie tak, to okaże się że tu skończę i to była moja ostatnia podróż. Złapałam za rączkę walizki i wolno ruszyłam przed siebie. Kółka stukały o chodnik. Ściemniało się. Wyszłam na główną ulice i przyglądałam się wszystkiemu w koło, stare budynki, latarnie świecące żółtą poświatą, sporo drzew. Ludzi nie było zbyt wiele, jakaś dwójka starszych ludzi siedziała na ławce i gawędziła. Muszę znaleźć Christiana Causeya, przystanęłam wyjmując z małej torebki kartkę z adresem. Z tego co wiem to ze stacji powinnam iść w prawo, więc tak się kieruje. Swilling Ave, z tego co się dowiedziałam to mała uliczka koło głównego parku, odbijająca od głównej drogi.
Mroczne Królestwo
autor: Vaderdra
Rozdział dwudziesty siódmy: Czarny koń
Biblioteka nadal przypominała pole bitwy: połamane meble, książki zamiecione niedbale do kąta, wypalony w podłodze krąg i ostry swąd magii. Emnesia stanęła w drzwiach, spoglądając na zniszczenia i zastanawiając się, czemu nikt tego nie posprzątał. Dom roił się od ludzi – większości których nawet nie znała z imienia – więc ktoś mógłby się tym zainteresować. A mimo to, bałagan pozostawał niemal nienaruszony.
autor: Klaudia99


Rozdział siedemnasty
Gdy byłam młodsza, brałam miłość rodziców za pewnik. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach, nie zakładałam, że coś tak pięknego i prawdziwego pewnego dnia zwyczajnie się rozpadnie. Z żadnej z disneyowskich bajek nie brałam takiego przykładu, jak właśnie z moich rodziców. To ich historia miłosna mnie poruszała, nie zaś Kopciuszka czy Pięknej i Bestii. Byłam przekonana, że przeciwności, które wspólnie pokonali by być ze sobą, nierozwiązalnie utwierdziły ich więź. Kiedy podrosłam na tyle, by rozumieć jeszcze więcej, zaczęłam pragnąć podobnego zakończenia dla siebie. Pragnęłam tak jak mama zakochać się bez pamięci w mężczyźnie, który będzie się o mnie troszczył, przedkładał moje dobro ponad własne i na każdym kroku udowadniał mi, jak wiele dla niego znaczę.
Zamiast tego zaczęłam umawiać się z Liamem, a mój ojciec zniknął z mojego życia na kilka długich lat.
No w miłości to ja akurat szczęścia nie miałam.
autor: Nessa


Rozdział 134
– Dziękuję – rzuciła na odchodne Beau. Na to przynajmniej wskazywał jej ton, póki nagle nie zatrzymała się wpół kroku, na powrót zwracając ku Alessi. Jej oczy wydawały się lśnić w panujących dookoła ciemnościach. – Ach… Jeszcze jedno. Uważaj na siebie, dobrze? Zrób dla mnie chociaż tyle, dobrze, księżniczko?
– Ja… Co takiego? – zapytała z wahaniem. Tych kilka słów wystarczyło, by momentalnie zrobiło jej się zimno.
– Po prostu bądź ostrożna – powtórzyła z uporem Isabeau. – Obiecaj mi w tej chwili.
– Dlaczego miałabym… ? – zaczęła, ale jedno spojrzenie wampirzycy wystarczyło, by zrezygnowała z dokończenia pytania. – Obiecuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz