autor: Rinkashi Meari
Rozdział piąty
Mimo że nigdy nie zapuściła się do tamtej części pałacu, doskonale wiedziała, co tam się znajduje. Nie mogła tego odkładać w nieskończoność, poszła w tamtym kierunku. Po kilku minutach doszła do schodów prowadzących do krypty. Bez trudu odnalazła grób swojego ojca.
Stanęła przed bogato zdobioną, kamienną trumną. Spojrzała na ogromny portret władcy. Widząc jego oblicze, zawsze odczuwała jakiś rodzaj fascynacji, jednak nie potrafiła poczuć żadnych emocji wobec niego. Mężczyzna był teraz dla niej zupełnie obcym człowiekiem, nie potrafiła za nim tęsknić. Nie czuła się też winna z tego powodu.
Stała tam przez chwilę, pogrążając się w zadumie. Próbowała też przywołać jakiekolwiek wspomnienia, jednak wciąż odczuwała pustkę.
– Nigdy wcześniej tu nie przychodziłaś. – Dziewczyna usłyszała za sobą głos Miry.
– Poczułam, że w końcu powinnam – odpowiedziała, odwracając się w jej stronę. – Czy mogłabyś mi opowiedzieć o moim ojcu? – poprosiła po chwili.
autor: Violin Finnigan
Rozdział 2— Panowie, wiem, że wygraliśmy, ale jest jeszcze taka sprawa...
Słysząc czyjś głos, synchronicznie obróciliśmy głowy.
I wtedy już całkowicie zbaraniałam. Teoria o żarcie upadła, bo w progu stał nie kto inny, tylko mój tata we własnej osobie.
Znaczy, nie do końca. To zdecydowanie był mój tata. Ale nie ten sam, który jeszcze rano wpychał we mnie kolejne owoce. Nie, ten wyglądał na o dobre dwadzieścia lat młodszego. Miał zdecydowanie mniej zmarszczek i stał jakby bardziej prosto. Jego włosy były krótsze, nadal jasne i kręcone, a w oczach widać było wesołe iskierki.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za nimi tęskniłam.
— Co tu się stało? — zapytał po angielsku, spoglądając to na mnie, to na siatkarzy. Nie wiadomo, kto był bardziej skonfundowany — ja czy oni.
Znów zaczęło mi się kręcić w głowie. Wstałam ostrożnie i powoli wycofałam się pod ścianę. Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że to pomoże, że może, gdy oprę się o gładką, pionową powierzchnie, ta zniknie, a ja wrócę do rzeczywistości.
— To tylko sen, to tylko sen… Au! Au! Au! — Zaczęłam szczypać się w ramię. Wiem, że to było skrajnie głupiej, ale skoro na filmach działało, to niby dlaczego we śnie miałoby nie?
Ku wielkiemu zaskoczeniu całego wszechświata — nie zadziało. Zamiast tego ostatecznie zyskałam łatkę kompletnej wariatki. Ciekawe czy mają kaftany bezpieczeństwa na takie chucherka jak ja?
Mroczne Królestwo
autor: Vaderdra
Rozdział czterdziesty piąty: Niemoc i potęga
Czuła na przemian ból, odrętwiające mrowienie magii i dotyk ciepłych dłoni. Czasami nogę ogarniał mdlący brak czucia, jakby nie należała do niej; jakby stanowiła sprytną iluzję. Chwilę potem igła cierpienia przeszywała ją na wskroś, wyrywając z gardła jęk.
Trwało to wieczność. Kilka minut.
Emnesia wypuściła nosem wstrzymywane powietrze i rozluźniła zaciśniętą kurczowo szczękę.
— Czy coś się zmieniło? — zapytała, ocierając łzy z oczu.
autor: Nessa
Księga I: Epilog
– Zaatakował mnie – usłyszał melodyjny, pełen fałszywego smutku głos Skyler. – Najpierw zostawił, a teraz próbował zabić.
– Ja wcale nie…
– Zaatakował – powtórzyła z uporem demonica. Przez moment przyjemny dla ucha sopran faktycznie brzmiał tak, jakby należał do Eleonory. – Ale jestem tutaj. Michaelu, proszę – dodała i choć nie zasugerowała tym niczego konkretnego, te słowa w zupełności wystarczyły.
Twarz Michaela wykrzywił grymas, tym samym uprzytomniając sobie, że nie miał wyboru. Udało mu się nawet oswobodzić rękę i wykorzystać nieuwagę brata, by porządnie przyłożyć mu w twarz, ale to nie pomogło. Wręcz przeciwnie – gniewne warknięcie wystarczyło, by rozjuszyć mężczyznę jeszcze bardziej.
– Wpuszczenie cię do mojego domu było największym błędem, jaki popełniłem – usłyszał i choć jakaś jego cząstka zdawała sobie sprawę z tego, że żadnego z tych słów jego brat nie wypowiedział w pełni świadomie, poczuł się tak, jakby Michael właśnie go uderzył.
autor: Nessa
Rozdział 247
– Twierdzisz, że mnie tutaj nie więzisz, a jednak nie mogę stąd wyjść – zaczął o wiele łagodniej. Wciąż z uwagą wpatrywał się w wampirzycę. – Gdzie w tym sens, Amelie?
Na ustach wampirzycy pojawił się słodki, niewinny uśmiech. Jakiekolwiek oznaki surowości momentalnie zniknęły.
– Powiedziałam, że masz wrócić do domu – przypomniała usłużnie. – Wychodzi na to, że nie masz na to ochoty. Na to już nie mam wpływu.
A potem jak gdyby nigdy nic odwróciła się i po prostu odeszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz