2019/07/29

[64] Kronika (22.07-28.07)


(c) Anusia
autor: Ice Queen

Rozdział trzydziesty piąty
Zawsze był ponad prawem i nikt, nawet Erick nie był w stanie go powstrzymać, a to nie oznaczało niczego dobrego dla wampirów jak i ludzi. Gemma była już na dole, schody wychodziły prosto na ogromne drzwi wejściowe, a po jej prawej stronie był salon. Natomiast na lewo… och, z lewej strony czuła ten zapach i słyszała bijące, pompujące krew serce. To tam musiała się udać. Bezszelestnie wślizgnęła się do pomieszczenia, które okazało się być kuchnią. Dostrzegła ją przy kuchennym blacie, tak samo jak drobne krople krwi i intensywny zapach, który teraz całkiem nią zawładną. Ta krew… och, nie mogła jej porównać do niczego innego. Miała wiele partnerów, którzy służyli jej za żywe torebki z krwią, korzystanie z banków nigdy nie było dla niej. Świeża krew prosto z żyły była tym, co wampiry oraz pół-wampiry uwielbiały najbardziej, czego potrzebowały, aby przeżyć. Przygryzła wargę wahając się czy powinna robić ten kolejny krok. Nie prowadziło to do niczego dobrego. Była tak blisko, ale czy naprawdę zrobi coś złego? Podążała tylko za instynktem, a jego przecież nie wolno było ignorować.
— Idealnie zeszłam na śniadanie.
Wysunęła białe kły, które błysnęły w kuchennym świetle. To była kwestia sekund, gdy rzuciła się do gardła młodej kobiety nim ta zdążyła chociażby krzyknąć. 

autor: Nessa
Rozdział 3
– Cholera – doszedł ją spięty głos Adriena.
Przeniosła na niego wzrok akurat w momencie, w którym ten przemieścił się w jej stronę. Nie dając jej czasu na zbędne protesty, mężczyzna bezceremonialnie przyciągnął zaskoczoną Lexi do siebie, bynajmniej nie po to, by pociągnąć ją do tańca.
Znów otoczył ją ten jego oszałamiający, piżmowy zapach, kiedy Adrien nachylił się w jej stronę.
– Zajmę się tym, okej? Bądź taka dobra i wracaj do domu – wyszeptał jej wprost do ucha. – I żadnych „ale”. Leć do auta.

autor: Nessa
„I can hear them mourning at my grave...” ~ Leaves' Eyes
Rozdział 340
– Co…? – Beatrycze odsunęła się, w oszołomieniu spoglądając to na jedno, to znów na drugie. – Przyszliście tu z własnej woli? – drążyła, choć to brzmiało na abstrakcję.
Elena wzruszyła ramionami.
– Na to wychodzi. Mój szwagier jest… – Nie dokończyła, ale to nie miało znaczenia. W zasadzie milczenie wydawało się tłumaczyć wszystko. – Stwierdził, że wejdziemy, ale ot tak nie wyjdziemy. Wybór był prosty.
– Ale…
– Nie zamierzam uciekać – ucięła stanowczo dziewczyna. Coś w jej tonie przyprawiło Beatrycze o dreszcz niepokoju. Nie dostrzegła tego wcześniej, a jednak patrząc na zagniewaną, zawziętą Elenę, naprawdę poczuła się nieswojo. – Chciał rodzinnego spotkania? Więc proszę bardzo, dostanie rodzinne spotkanie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz